Ewa Tuchoń - Kwiaty na placu Nowowiejskim

Krakowska kwiaciarka z placu Nowowiejskiego

Spotkanie z nią to istna przyjemność, emanuje życzliwością i obdarza mnie pięknym uśmiechem na dzień dobry. Poznajcie Ewę Tuchoń, właścicielkę kwiaciarni tuż obok sklepu wędliniarskiego na placu Nowowiejskim. Pani Ewa od ponad 33 lat niezmiennie oferuje kwiaty, z których wyczarowuje piękne bukiety, wiązanki, wianki i inne kwietne dzieła. W poniższej rozmowie zdradza, jak zmieniały się trendy kwiatowe na przełomie lat, co to znaczy „dzisiejszy kwiatek” oraz jakie widzi przemiany na placu Nowowiejskim. Zapraszam do lektury!

Rozmawiała: Justyna Kozubska-Malec


Kwiaciarnia 1

Skąd wziął się pomysł na założenie kwiaciarni na placu Nowowiejskim?

Moi teściowie mieli sporą działkę, na której hodowali kwiaty. Początkowo sprzedawali kwiaty z „wiaderka”, by z czasem przejść do sprzedaży kwiatów z obecnej budki. Budkę zbudowali sami w 1977 roku i była to druga taka budowa na placu. Stanęła obok stanowiska z jabłkami pana Kalisza, która usytuowana była tuż obok, teraz znajduje się tam moja kwiatowa konkurencja. Sprzedaż kwiatów ruszyła w sierpniu 1978 roku, początkowo budką zarządzali moi teściowie, ja dołączyłam w latach 90, a od 2001 roku sama już prowadzę tę kwiaciarnię. Trzy lata temu dołączyła do mnie pani Ania, która przeszła do mnie z konkurencji po śmierci ówczesnego właściciela. Ania jest bardzo lubiana przez naszych klientów, bo wyczuwa czego klient sobie życzy, a przy tym jest bardzo miła i pomocna. Wcześniej przez wiele lat pracowałam z panią Stefanią, jednak była to już osoba starsza, która bardziej preferowała starą sztukę układania bukietów, nie potrafiła już przestawić się na nowoczesność i nieco inny styl upinania kwiatów.

 

Co Pani lubi najbardziej robić z kwiatami?

Nie mam jakiś preferencji, jestem w stanie zrobić wszystko z kwiatów o co poprosi mnie klient. Chętnie wykonuję zarówno wieniec pogrzebowy jak i wiązankę ślubną. To są bardzo przyjemne zajęcia. Pamiętam takie nietypowe zamówienie na wieniec w klimacie leśnym dla zmarłego leśnika. To było bardzo ciekawe wyzwanie i wymagało ode mnie sporej inwencji twórczej, która została doceniona przez osobę zamawiającą. Jesteśmy w stanie zrobić wszelkiego typu dekoracje czy to do kościoła czy na plenerowy ślub, upięcia jak wianek czy tradycyjny bukiet dla Panny Młodej. Najbardziej cieszy, gdy klient mówi, że właśnie o czymś takim myślał. To jest niezwykła gratyfikacja i satysfakcja z wykonanej pracy.


Jesteśmy w stanie zrobić wszelkiego typu dekoracje czy to do kościoła czy na plenerowy ślub, upięcia jak wianek czy tradycyjny bukiet dla Panny Młodej.


Kwiaciarnia 2

Czy czyje się Pani bardziej florystką, bukieciarzem czy kwiaciarką?

Obecnie chyba już czuję się florystką, choć gdy ktoś zapyta mnie o zawód często mówię, że jestem kwiaciarką. Czasem dodaję, ze krakowską, bo jednak działam na terenie tego miasta. Wszystkie te określenia tak naprawdę są synonimami, choć florystka wywodzi się z angielskiej kultury i ma taki jakby bardziej zacny wydźwięk. To też oznacza, że taka osoba zna się bardzo dobrze na kwiatach i potrafi z nich wyczarować piękne upięcia.

 

Jak na przełomie lat zmieniła się moda na kwiaty, jakie były kiedyś „modne”, a jakie są teraz?

Trudno powiedzieć by któreś kwiaty przestały być modne, niektóre po prostu przestano tak licznie hodować jak kiedyś. W latach 80. rynek kwiatów był bardzo wąski, wtedy królowały róże, goździki, anturium czy gerbery. Te ostatnie są niezwykłe trwałe i miłe w utrzymaniu, ale teraz jest tak wiele innych kwiatów, że trudno jest je dostać. Wspomniane kwiaty kiedyś hodowali ogrodnicy, teraz już ich nie ma, bo zastąpili ich sprzedawcy kwiatów, którzy są bardziej pośrednikami sprzedaży, bo kwiaty sprowadzają chociażby z Holandii.

 

Bardzo lubię zapach frezji, jednak tych kwiatów praktycznie nie można dostać, dlaczego?

Frezja jest bardzo delikatnym i kruchym kwiatkiem, który ciężko jest utrzymać dłużej niż kilka dni. Kiedyś królowały irysy, alstemerie, gloriosy czy goździki natomiast z czasem te kwiaty zostały wyparte przez inne, bardziej trwałe. Kiedyś goździk kojarzył się z czasami PRL-u, nie zawsze wszystkim dobrze, teraz znów wrócił do łask, ale to już nie ten sam goździk co kiedyś. Teraz królują te przywożone z Afryki, to nie są nasze krajowe kwiaty, mówi się ze pochodzą z Kenii, ale ja myślę, że one hodowane są w różnych miejscach. Obecnie na giełdzie jest więcej sprowadzanych kwiatów niż tych krajowych, można za to kupić wiele zielonych dodatków jak gałązki do wypełnienia bukietów.


Kwiaciarnia 3

Jak wygląda Pani praca. O której Pani wstaje czy ma Pani dostawcę czy sama wybiera kwiaty?

Nie mam dostawcy, sama wybieram kwiaty, które później oferuję klientom. Mój dzień zaczyna się o 2.30 kiedy to wstaje, by koło godziny czwartej nad ranem być już na giełdzie. Prace zaczynam o siódmej rano i zwykle jestem na placu do południa, kiedy to Ania mnie zastępuje. Jednak to nie reguła, bo gdy mam zamówienia na rano, to ten czas nocny nieco się przesuwa. Kwiaciarnia jest zwykle otwarta do godziny 19, niekiedy jestem na placu cały czas, więc tych godzin troszkę się uzbiera. Śpię międzyczasie, gdy jest Ania wtedy mam więcej swobody i mogę troszeczkę odespać.

 

A jak rozpoznaje Pani czy kwiaty na giełdzie są świeże?

Dostawy codziennie są świeże, ale nie ma czegoś takiego jak „dzisiejszy kwiatek” dotyczy to także róż, które są cięte i schładzane zanim trafią do sprzedaży. Zwykle wystarczy zapytać, czy kwiaty są świeże, jak się długo robi zakupy i u tych samych dostawców, to się sobie wierzy i zwykle to wystarczy. Po drugie ma się to „oko”, już przez lata wyrobione i zaoferowanie nie świeżego kwiatu raczej się nie uda. Ja po prostu widzę czy dany kwiatek jest świeży czy nie. Niekiedy kwiaty tuż przed uwiądem wyglądają naprawdę dobrze i można się na tym dać złapać, ale to rzadkość.

 

Jak jest Pani ulubiony kwiat i dlaczego?

Na pewno nie róża, choć jak tak się głębiej zastanowić to ja często zmieniam preferencje co do kwiatów. Niemniej jednak będzie to piwonia, choć jest to bardzo sezonowy kwiat. Uwielbiam jej zapach i to, że jest takim wdzięcznym kwiatem. Lubię też wiosenne kwiaty jak tulipany czy żonkile, wszystkie te małe doniczki z szafirkami czy hiacyntami, to jest bardzo przyjemny okres, który daje nadzieję, że wszystko na nowo budzi się do życia. Nie przepadam za egzotycznymi kwiatami jak banksje czy marakasy, które kiedyś były na fali i było ich sporo. To są kwiaty z Ameryki Południowej, które rosną na poboczach i w rowach, a u nas kosztują krocie.


Kwiaciarnia 4

Jaki rodzaj klienta Panią odwiedza? Czy są starzy bywalcy czy przypadkowe osoby?

Różnie, choć dominują starzy klienci, którzy przychodzą od lat i to jest też kolejne pokolenie. Często spotykam się z osobami, które kiedyś kupowały u mnie kwiaty dla nauczycieli, a teraz przychodzą ze swoimi pociechami i tak samo jak oni kiedyś kupują kwiaty dla nauczycielek. W latach 90. i po 2000 roku przychodziło dużo starszych osób, głównie kobiet, które dbały o to by w domu były świeże kwiaty. Teraz jest ich zdecydowanie mniej, wiele klientek już z nami nie ma, zmieniły się zwyczaje. Mam fantastycznych klientów, choć oczywiście zdarzają się też nie mili i roszczeniowi. Myślę jednak, że jesteśmy trochę jak psycholodzy i jeśli ta druga strona da się obłaskawić to znajdziemy do niej klucz. Był taki czas, że zastanawiałam się nad zamknięciem budki, ale dostałam taki świetny i rozczulający odzew od klientów, którzy wręcz mówili, żeby protestowali wobec takiej decyzji. To niezwykle budujące, więc właśnie dla takich klientów trwam. Teraz jest optymalnie, można spokojnie żyć.

 

Jakie z okien budki widzi Pani zmiany na placu Nowowiejskim?

Zmiany są ogromne, kiedyś plac był wypełniony ludźmi, nie było żadnych wolnych miejsc czy stołów. Ludzie czekali w kolejce, że może ktoś zrezygnuje by zająć ich miejsce. Tak było jeszcze w latach 90. W tym momencie zmienił się profil placu, pojawiły się zupełnie inne rzeczy takie bardziej ekskluzywne jak wykwintne sery czy humusy i oliwki. Jest sklep z winem, jest rzemieślnicza piekarnia, ale są też kioski, których nikt nie prowadzi i stoją puste. Ludzi, którzy przychodzą sprzedawać, zwłaszcza swoje rzeczy jest coraz mniej. Wielu posiłkuje się giełdą na Rybitwach. Dla mnie plac jest pusty, wcześniej jak na niego wchodziłam witałam się ze sprzedawcami jak i kupującymi, teraz jest inaczej. Owszem witam się z moimi klientami, jak i znajomymi, którzy niekoniecznie coś u mnie kupują, ale machną ręką, krzykną „dzień dobry”, czy kiwną głową w ramach pozdrowienia. To już jednak nie to samo co kiedyś. Nie ma takiej zachęty od władz zarządu by tę sytuację zmienić, by coś innego zaproponować, odmienić nieco formułę placu. Odmianą jest owszem pojawienie się na placu „jaskini hazardu” czyli automatów do gry w bunkrze, gdzie mieści się lotto. Niestety to nie jest klient, który przy okazji bycia na placu kupi kwiatek, niestety. Plac ozywa w piątki i soboty, choć nie w porze zimowej, wtedy jest zdecydowanie pusto. Szczerze mówiąc boje się czy plac w pewnej chwili nie opustoszeje na dobre.


Dla mnie plac jest pusty, wcześniej jak na niego wchodziłam witałam się ze sprzedawcami jak i kupującymi, teraz jest inaczej. Owszem witam się z moimi klientami, jak i znajomymi, którzy niekoniecznie coś u mnie kupują, ale machną ręką, krzykną „dzień dobry”, czy kiwną głową w ramach pozdrowienia. To już jednak nie to samo co kiedyś.


Kwiaciarnia 4

Czego Pani życzyć na nadchodzące miesiące?

Trwania w tym miejscu, abym otoczona była cudownymi klientami. Przez tych kilkadziesiąt lat nawiązałam wiele wspaniałych relacji, które narodziły się przez kontakt przez szybę. One są bardzo budujące i ciepłe. Jak się patrzy tylko na swoje miejsce, a nie na cały plac to jest fajnie, jest duża życzliwość od ludzi. Choć mamy też konkurencję, która nie działa uczciwie i podbiera nam klientów mówiąc niedorzeczne rzeczy. Osoby tam pracujące nie mają takiego podejścia do kwiatów jak ja z Anią. I to klienci widzą i doceniają i wracają. Myślę, że będę na placu na pewno do emerytury i może jeszcze dłużej, bo kocham to co robię i uwielbiam moich klientów.

 

Dziękuję za rozmowę.