Adam Gołda – Zakład Fotograficzny – ul. Królewska 88

Między kadrem a rozmową, czyli jak w dzisiejszych czasach zrobić sobie fajne zdjęcie

Adam Gołda to fotograf z powołania, który przyjmuje w salonie przy ul. Królewskiej 88. Rozmowa z nim to istna przyjemność, gdyż widać, że lubi kontakt z drugim człowiekiem. W tym dość długim wywiadzie poruszyliśmy wiele kwestii m.in. jakie cechy winien mieć dobry fotograf, jak zmieniała się fotografia na przełomie dekad oraz co zrobić by zdjęcie wyszło zawsze ładne. Jeśli jesteś właśnie na etapie poszukiwań dobrego specjalisty od zdjęć to polecam przeczytać tę rozmowę do końca i…. iść zrobić sobie ładną fotografię! A tak na marginesie, zakład w 2026 roku obchodzić będzie 70 lat istnienia na Krowodrzy.

Rozmawiała: Justyna Kozubska-Malec


portret

fot. archiwum

Bycie fotografem to moje rodzinne DNA

Dlaczego zajął się Pan fotografią?

Właściwie to nie mogłem się nie zająć fotografią, bo zarówno mama pracowała w tym studio, jak i moja chrzestna. Od wczesnej młodości przesiadywałem i przyglądałem się pracy moich bliskich. Przesiąkłem tym co tutaj się działo. W czasach, gdy królowała fotografia analogowa, wszystko funkcjonowało inaczej, nie ukrywam, że była większa tajemnica w tym wszystkim. Pomagałem, przeglądałem zdjęcia, z czasem zająłem się sprzedażą aparatów analogowych w popularnej wersji kompaktowej. Wnosiłem też swoje pomysły, które po części nas uratowały gdy pojawiła się fotografia cyfrowa. Myśleliśmy, że to będzie trwało latami, nikt nie przypuszczał, że zmiany nastąpią tak szybko. Myślę, że mamy jednak coś zapisane w genach, jak się mówi: „gena nie wydłubiesz”. 

Od zawsze było to studio fotograficzne czy nazwa się zmieniała?

Na początku był tu Cech Fotografów „Fotos” i moja chrzestna była w nim kierowniczką. W czasach transformacji ustrojowej, która była w latach 90., zakład przeszedł w nasze ręce mojej cioci Katarzyny Rozwadowskiej, a teraz ja kontynuuję tę tradycję. 

Skończył Pan studia fotograficzne?

Nie, gdy byłem młody takich szkół jeszcze nie było. Była jedna, ale nie miała zbyt dobrych opinii. Uczyłem się od praktyków, podglądając pracę moich krewnych. Człowiek całe życie się uczy, teraz trzeba się doszkalać, bo też technologia idzie niesamowicie naprzód. Kontakt z drugim człowiekiem, wyczucie światła, emocji to jest kluczowe w zawodzie fotografa. Mamy stałych klientów, którzy ufają nam i wraz z nami celebrują ważne dla nich momenty w życiu. Mam nadzieję , że udało mi się zdać egzamin z bycia dobrym fotografem, choć zdaję sobie sprawę, że to niekończący się egzamin.


fotograf

fot. JKM

Fotografia zmienną jest

Jakie zdjęcia lubi Pan robić najbardziej?

Myślę, że te, gdzie mam kontakt z drugim człowiekiem. Wykonuję oczywiście zdjęcia architektury, mamy zdjęcia plenerowe czy zdjęcia wnętrz. To jest fajne, ale bliskość z drugim człowiekiem, złapanie jakiejś relacji, nawiązanie kontaktów daje mi większą satysfakcję. Pokazanie tych emocji sprawia mi największą radość.

W zakładzie posiada Pan profesjonalne studio fotograficzne. Czy w dobie cyfrowej fotografii wciąż jest zainteresowanie na tego typu zdjęcia?

Na pewno zdecydowanie mniejsze. Dwadzieścia pięć lat temu wszyscy myśleli, że zdjęcia ślubne, w dniu ślubu, studyjne są wręcz nieodzowne, że to się nie ma prawa zmienić. Zmieniło się na zdjęcia ślubne plenerowe i wtedy znów, myśleliśmy, że już tak zostanie. I co? Przyszła pandemia i okazało się, że może być inaczej. W tej chwili, co mnie mocno zdziwiło, wróciła moda na robienie zdjęć polaroidem. „Cykanie” fotek telefonami czy wrzucanie relacji na media społecznościowe to dziś nowy pomysł na zapisanie tych chwil. Jednak i ta moda powoli się zmienia, bo oczekiwania ludzi się zmieniają. Młodzi ludzie mają zupełnie inne podejście do życia, wspomnień. Kiedyś robiłem zdjęcia znajomym i postanowiłem im wydrukować kilka zdjęć na papierze fotograficznym. Reakcja była niesamowita, bo znajomi od wielu lat nie mieli w ręce papierowej fotografii. Drukowanie zdjęć znów wraca do łask. To jest jak z płytami winylowymi, teraz widzimy znów na nie wielki boom, bo zgrzyt starej płyty ma niepodważalny klimat. Ta ewaluacja jest niezwykła, nam się wydaje, że to będzie w przyszłości, a ta przyszłość jest już. 

W mojej ocenie zdjęcia na papierze mają zupełnie inne emocje niż te oglądane na ekranach komputerów czy telefonów. Mając zdjęcia w albumie pojawiają się wspomnienia, wzdychamy na myśl o tych zatrzymanych w kadrze chwilach.


fotograf

fot. Adam Gołda

Kiedyś popularne były fotografie kolorowe, ale teraz coraz częściej można zobaczyć w portfolio fotografów zdjęcia czarno-białe lub w sepii.  

Dokładnie tak. Jak kolorowa fotografia stała się standardem, ludzie zapragnęli mieć zdjęcia czarno-białe, które mają w sobie pewną magię. Tak jesteśmy uformowani, że lubimy mieć rzeczy nieco inne niż reszta świata, coś niszowego. I to mi się podoba. W mojej ocenie zdjęcia na papierze mają zupełnie inne emocje niż te oglądane na ekranach komputerów czy telefonów. Mając zdjęcia w albumie pojawiają się wspomnienia, wzdychamy na myśl o tych zatrzymanych w kadrze chwilach. To jest zauważalne przy zdjęciach naszych bliskich, zwłaszcza tych, którzy już odeszli. Jeśli ustawimy sobie ich fotografie w ramce to zawsze jest nam do nich bliżej i częściej o nich myślimy. Przecież rysy twarzy się zacierają, a tak zdjęcie przypomina nam jak wyglądała ukochana osoba. 


fotografia

archiwum Adama Gołdy

fotografia

 archiwum Adama Gołdy

fotografia

archiwum Adama Gołdy


fotograf

fot. Adam Gołda, modelka: Natalia

Patent na dobre zdjęcie

Ludzie są różni. Niektórzy są fotogeniczni i lubią pozować, dla innych wyrobienie zdjęcia do dokumentów to istna katorga. Jakie cechy powinien mieć fotograf, by mimo różnego typu klienta, zdjęcie wyszło profesjonalnie?

Bardzo często słyszę, że ludzie wolą iść do dentysty czy ginekologa niż do fotografa zrobić zdjęcie. Gdybym miał brać po złotówce od każdej osoby, która mówi, że jest niefotogeniczna, to dziś byłbym milionerem. Najważniejszy jest spokój. Ci bardziej świadomi swojego wyglądu wiedzą, jak usiąść, jak się uśmiechnąć, który ich profil lepiej wychodzi na zdjęciu. Osoby, które do zdjęcia podchodzą jak do zła koniecznego, powinni zaufać fotografowi i opanować nerwy. Każdy ma w sobie mocne strony, tylko trzeba je wydobyć. Ja daję takim osobom większą ilość czasu, robimy więcej ujęć, trochę je retuszujemy. Znam to uczucie, bo niekiedy muszę usiąść po drugiej stronie aparatu i wiem, że element takiego stresu istnieje i on jest nieodzowny. Ważne by osoba poczuła się komfortowo i nieco się rozluźniła. Klient nie przyszedł, aby wyjść niezadowolony, a wręcz odwrotnie, on ma wyjść z poczuciem, że był to fajny czas i otrzymał zdjęcie, którego nie musi się wstydzić. 

Najważniejsza jest relacja, nawiązanie kontaktu i słuchanie, bo klienci niekiedy mają na swoje zdjęcia jakiś pomysł i często jest on bardzo fajny.

Wizyta u fotografa ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem. Ja mam taki zwyczaj, że przed sesją rozmawiam z klientem o jego potrzebach. Staram się nawiązać te relacje, by klient nieco się rozluźnił i uwierzył, że zdjęcia wyjdą super. Podczas sesji pokazuje co jakiś czas jakieś ujęcie, by osoba wiedziała co ewentualnie może poprawić, by wyszło lepsze zdjęcie. Relacja to jest klucz nie tylko w fotografii, ale i w życiu. Tak uważam.  

Osoby, które do zdjęcia podchodzą jak do zła koniecznego, powinni zaufać fotografowi i opanować nerwy. Każdy ma w sobie mocne strony, tylko trzeba je wydobyć. Ja daję takim osobom większą ilość czasu, robimy więcej ujęć, trochę je retuszujemy.


fotograf

fot. Adam Gołda

Zgadzam się w stu-procentach. A kogo woli Pan bardziej fotografować: kobiety czy mężczyzn?

Kobiety bardziej zwracają uwagę na szczegóły jak fryzura czy makijaż. Trudno tak generalizować, bo i są mężczyźni, którzy bardzo dbają o siebie i o swój wygląd. Jeśli chodzi o sesje to więcej pań decyduje się na tego rodzaju zdjęcia, ale też coraz częściej pojawiają się panowie w sesjach rodzinnych. To wynika z faktu, że mało mamy wspólnych zdjęć, bo zawsze ktoś musi je zrobić i finalnie nie ma tej osoby na zdjęciu. Mam klientów, którzy co roku do mnie przychodzą na zdjęcia rodzinne, to już jest dla nich taka tradycja. Są też panie, które przychodzą co jakiś czas by uchwycić siebie i po części zatrzymać czas. Takie zdjęcia to coś fajnego i zawsze można taką odbitkę komuś dać, aby o nas pamiętał.  Zrobienie sobie sesji zdjęciowej wizerunkowej to też doskonały pomysł na poprawę humoru i jest lepsze niż wizyta u psychoanalityka. Takie zdjęcia podnoszą naszą samoocenę, a co za tym idzie – lepsze samopoczucie i po prostu frajdę. 


fotograf

fot. Adam Gołda

Studio fotograficzne Adam Gołda świętuje jubileusze

Prócz robienia zdjęć zajmuje się Pan też ich „odnawianiem”. Jakiego typu są to fotografie?

Z pewnym wiekiem doceniamy przeszłość. Znajdujemy jakieś zdjęcie przypadkowo lub mamy jeden wyblakły, potargany egzemplarz. U mnie jest to dosyć często wybierana usługa. Niekiedy dostaję zdjęcie w czterech kawałkach na rozwarstwionym papierze i jest z tym niezła zabawa. W salonie  zaczynamy od skanowania, później układamy te części niczym puzzle, obrabiamy i scalamy, żeby to wyglądało jak zdjęcie świeżo zrobione. Te efekty są czasem spektakularne. Zdarza się, że klienci przynoszą naprawdę malutkie zdjęcia i chcą je powiększyć, by zobaczyć kto na nich został uwieczniony. Osoby starsze bardzo doceniają tę technologię, bo to właśnie pamiątki z lat ubiegłych są dla nich czymś, co ich cieszy i budzi wspomnienia. To jest niesamowity ładunek emocjonalny, a zarazem największa radość. Często właśnie taka drobna rzecz bardziej cieszy niż kwiaty czy prezent.  

Niedawno dostałem zdjęcie od klienta obrazujące to jak wyglądał zakład w 1956 roku. Widać na nim kawałek budynku, w którym jest studio. Budynek jest ceglany, ale jeśli dobrze się przyjrzymy można na niej dojrzeć, na froncie zakładu, portrety ślubne. Wokół ubita droga, wóz drabiniasty i sporo zieleni. Niesamowite!


fotograf

archiwum Adama Gołdy

W 2026 roku Pana studio fotograficzne będzie obchodzić 70-lecie istnienia w tym samym miejscu, czyli przy ul. Królewskiej 88. Od 30 lat pracuje Pan w zakładzie, a od 17 lat prowadzi je pod swoim nazwiskiem. To piękne jubileusze. Chciałam zapytać o takie kroki milowe, które w Pana ocenie były ważne dla tego miejsca.

Kawał czasu to fakt. To bardzo budujące i emocjonujące, zwłaszcza gdy do zakładu przychodzą już kolejne pokolenia rodzin. To wspaniałe uczucie i czuję swego rodzaju dumę. Niedawno dostałem zdjęcie od klienta obrazujące to jak wyglądał zakład w 1956 roku. Widać na nim kawałek budynku, w którym jest studio. Budynek jest ceglany, ale jeśli dobrze się przyjrzymy można na niej dojrzeć, na froncie zakładu, portrety ślubne. Wokół ubita droga, wóz drabiniasty i sporo zieleni. Niesamowite! Wtedy już „Fotos” istniał i to jest taki dokument namacalny, że już wtedy byliśmy obecni na Krowodrzy. Nie ma raczej zakładu z taką długa tradycją w jednym miejscu, co jest bardzo wzruszające. Wracając do kroków milowych, na pewno jednym z nich była prywatyzacja i przejęcie zakładu przez moją rodzinę. Istotny był też punkt zwrotny w samej fotografii i przejście od tej analogowej do cyfrowej. Teraz można siedzieć nad zdjęciem długie godziny, „dopieszczając” każdy szczegół, oczywiście bez przesady, wcześniej wywoływało się zdjęcie, a możliwości jego obróbki były niewielkie.  


fotograf

fot. Adam Gołda

A czy studio zmieniało się na przełomie lat, czy zawsze wyglądało podobnie?

Gdy jeszcze moja ciocia zarządzała zakładem przeprowadziła kapitalny remont, przemeblowała studio. Obecnie robimy małe zmiany, ale generalnie styl od lat jest podobny. Słyszę od klientów, że to studio ma klimat, jest nowoczesne, ale w takim vintage wydaniu. Stawiam na styl eklektyczny, który łączy zarówno nowe, jak i stare elementy, które razem tworzą taki specyficzny klimacik w salonie. 


fotografia

fot. Adam Gołda

fotorafia

fot. Adam Gołda

fotorafia

fot. Adam Gołda


fotograf

fot. Adam Gołda

Wyjątkowe zlecenia Adama Gołdy

Czy na przestrzeni tych lat zdarzyło się Panu jakieś nietypowe zlecenie, o którym mógłby Pan coś szerzej opowiedzieć?

Wiele jest takich zleceń, które bardzo mnie zmieniły. I zbudowały lub zburzyły na nowo. Na pewno takim szczególnym momentem były czasy, gdy zajmowałem się nieco więcej fotografią sportową i pracowałem dla klubu Cracovia. Był taki motyw, że cała drużyna jechała na audiencję do Jana Pawła II i myk polegał na tym, że zdjęcie miało być zrobione 1 stycznia w południe, a już gotowe obrobione, wydrukowane i wstawione w ramę na drugi dzień. 

Nieźle, ale dlaczego akurat 1 stycznia. Czy to jakaś szczególna data dla tego klubu piłkarskiego?

W tym dniu o dwunastej w południe odbywa się trening Cracovii, pierwszej i drugiej drużyny i to jest już taki ich historyczny zwyczaj. Przyjąłem to zlecenie i nie żałuję, bo wyszło pięknie. Dotąd mam wycinki z gazet, które relacjonowały pobyt drużyn w Watykanie. Mam też zdjęcia autorstwa Arturo Marii, ówczesnego fotografa papieża, z momentu przekazania tego zdjęcia Ojcu Świętemu, który kochał ten klub piłkarski. To jest bardzo miłe wspomnienie, zwłaszcza że to była pewna klamra w moim życiu. Jako dziecko miałem okazję być na cmentarzu Rakowickim z tłumem witającym Ojca Świętego i z tego tłumu wybrał mnie położył rękę na moim czole i pobłogosławił. Było to  podczas jego wizyty w Polsce, tuż przed zamachem na jego życie. On mnie pobłogosławił, a ja mu w dorosłym życiu mogłem się odwdzięczyć i coś od siebie ofiarować i choć wiem, że brzmi to trywialnie to mocno w to wierzę. 

Mówiąc o innych zleceniach nie mogę nie wspomnieć cyklu fotografii znanych krakowskich artystów. Pierwsze zdjęcie jakie pojawiło się i od którego urodził się ten pomysł to była fotografia Jerzego Nowaka, wybitnego krakowskiego aktora, reżysera i pedagoga.


fotograf

fot. Adam Gołda

Inne zlecenia?

Mówiąc o innych zleceniach nie mogę nie wspomnieć cyklu fotografii znanych krakowskich artystów. Pierwsze zdjęcie jakie pojawiło się i od którego urodził się ten pomysł to była fotografia Jerzego Nowaka, wybitnego krakowskiego aktora, reżysera i pedagoga. Pan Jerzy nie żyje już dwanaście lat, ale wciąż jego portret jest u mnie w pracowni i cieszy oko. Czułem, że to może być ciekawy pomysł. Potem udało mi się zrobić zdjęcia m.in. Andrzejowi Mleczce, Tadeuszowi Hukowi i wielu innym. Najbardziej cieszy mnie, że udało mi się sfotografować wybitną postać jaką był Jerzy Trela. To było 
o tyle wyzwanie, że pan Jerzy nie lubił zdjęć i stronił od nich. Cieszę się, tym bardziej że gdy otrzymał ode mnie fotografie, bardzo je pochwalił i wręcz zaproponował bym mu zrobił jeszcze kilka, które mógłby rozdawać fanom. To było największe uznanie mojej pracy. 


fotograf

Andrzej Mleczko z Adamem Gołda

Widzę, że sfotografował Pan też cenionego krakowskiego rysownika Andrzeja Mleczkę.

To prawda. Bardzo chciałem zrobić mu zdjęcie i z lekką obawą wysłałem do niego maila. Umówiliśmy się, że jeśli zdjęcia mu się spodobają to je podpisze i będę mógł je powiesić u siebie w zakładzie, a jeśli nie, to się rozejdziemy bez żalu. Zdjęcia się udały, a i relacja z tym znakomitym człowiekiem trwa do dziś. Teraz jesteśmy już po imieniu i często do siebie dzwonimy, by opowiedzieć sobie jakiś dobry kawał. On ma taki wewnętrzny luz, nie spina się i jest fotogeniczny, ale co najważniejsze jest super gościem i bardzo cenię sobie tę naszą przyjacielską relację. Jest jeszcze wielu artystów, którym chciałbym zrobić zdjęcia, projekt nadal się rozwija. 


fotograf

archiwum Adama Gołdy

fotograf

archiwum Adama Gołdy

fotograf

archiwum Adama Gołdy


fotograf

fot. Adam Gołda

Porady dla Państwa Młodych

Wspomniał Pan o synu. Czy będzie mu Pan przekazywał studio?  

Nie, syn poszedł bardziej w rozwój filologiczny. Nie wiem szczerze jaka będzie ta dalsza fotografia. Oczywiście będą osoby, które będą robić fantastyczne zdjęcia czy portrety. To się tak bardzo zmienia. Dziś jestem taki sentymentalny, bo za oknami deszcz i jesienna szaruga, może jak znów będzie wiosna moje podejście do przyszłości się zmieni i będzie bardziej optymistyczne. Zrobienie sobie zdjęć to coś innego niż codzienne zakupy. Trzeba w sobie poczuć tę potrzebę. 

To prawda, choć ja znam osoby, które brały ślub w październiku i styczniu, zatem w porach takich nie ślubnych. Była obawa czy pogoda dopisze, ale się udało. Było trochej złotej polskiej jesieni i ozdób świątecznych. Zdjęcia wyszły przepiękne, ale też dużo zależało od fotografa, który był znajomym Pary Młodej.

Dwadzieścia pięć lat temu też brałem ślub w nietypowym miesiącu, bo w maju. Jakież było zdziwienie moich znajomych, że wybieram miesiąc bez literki „r” w środku. To jest bardzo naciągana teoria, taka furtka, że jak się nie uda to nie będzie to nasza wina, tylko sławetnej literki R. To co Pani powiedziała jest istotnie ważne, że Para miała fotografa, któremu zaufała. Znajomość przyjacielska na pewno pomaga, bo nie ma tego dystansu, co z obcym fotografem. I tu znów wracamy do relacji, dziś obserwuję, że często tej relacji między Młodymi a fotografami nie ma i moim zdaniem nie jest to dobre, bo zdjęcia wychodzą nijakie. Być może tego oczekują teraz Młode Pary, choć bardziej wydaje mi się, że oni nie wiedzą czego oczekiwać, bo tych rzeczy ślubnych jest tak wiele, że można się w nich pogubić. Rolą fotografa jest właśnie odciążyć klienta od tego zamartwiania się czy wszystko robię dobrze. Najlepsze wychodzą zdjęcia w pozach naturalnych, gdzie widać emocje, które są między młodymi małżonkami. 

Pięknie powiedziane. To już koniec rozmowy. 
Dziękuję. Było mi bardzo miło.


fotografia-a4
fotografia-a3
fotografia-a5
fotografia-a6
fotografia-a7
fotografia-a9
fotografia-a8
fotografia-a10
fotorafia-a2
fotorafia-a1